piątek, 6 listopada 2015

Idioci.

Hej, dawno mnie tutaj nie było, mam bardzo dużo nauki, wiem mało wiarygodne tłumaczenie, bo nic mnie nie usprawiedliwia...

Dzisiejszy post będzie o Idiotach, czyli ludziach, którzy mnie irytują tym, że chociażby żyją.
A więc pomysł na post i natchnienie wzięło mnie, gdy przechodząc przez korytarz i będąc tak poirytowana tym, że w ogóle przyszłam do tej głupiej szkoły z samymi idiotami... Tak byłam naprawdę zła, że aż tak myślałam, bo osobiście uważam, że szkoła to zajebiste miejsce spotkań ze znajomymi i można się czegoś nauczyć, ale ludzie 8 rano naprawdę... Wstajesz o 6, myślisz, fajnie dziś będzie mój dzień, ale nie bo przecież, musi się okazać, że masz brudne ubrania akurat te, co chciałaś włożyć, włosy ci się nie układają.., pasta do zębów się skończyła i autobus ci uciekł, a na dodatek zapomniałeś o dzisiejszym sprawdzianie i gdy wchodzisz do szkoły, widzisz wszystko na czarno. Masz ochotę wejść na lekcję i powiedzieć co tak naprawdę myślisz o szkole, odwrócić się, wyjść i trzasnąć drzwiami za sobą, lecz tego nie robisz, siadasz w ławce, dostajesz test, zaznaczasz melancholijnie zaznaczać każdą denną odpowiedź, a na reszcie lekcji śpisz. Na przerwie idziesz w ustronne miejsce, żeby nikt się do ciebie nie odzywał. Jeśli jednak ktoś cię "odnajdzie" w odmętach szkoły twoje serce i uszy krwawią i płaczą, że musisz słuchać tego bezsensownego gadania i durnych plotek... Przechodząc przez korytarz w taki dzień do DUPY, patrzysz na wszystkich jak na debili i myślisz sobie...
Dlaczego oni są tacy szczęśliwi, jakie mają powody... Idziesz do łazienki i sięgasz po fajkę i ogień.
Odprężasz się, dzwonek...gumy się skończyły. Biegniesz na zabicie, żeby się nie spóźnić na lekcję u tak zwanej kosy. Wywołała cię do tablicy, w głowie myślisz sobie (kurwa mam przejebane), odpowiadasz na jej każde bezsensownie zadane pytanie, w rezultacie słyszysz, że dostajesz ocenę niedostateczną i masz iść do dyrektora... (za co? Za fajki!) Tłumacząc się u dyrektora, że to nie ty po prostu byłaś w palącym towarzystwie i "nasiąkłaś" dymem, uwierzył, wychodząc, wypada ci fajka z kieszeni... Telefon do rodzica i nagana dyrektora. (prawię się udało), przychodzisz do domu szlaban na miesiąc na wychodzenie z domu fajki matce oddane, areszt domowy, szkoła, dom, szkoła, dom i tak przez następne miesiące... Widzisz te same twarze... W konsekwencji od uzależniasz się od palenia (chociaż to dobre), zmieniasz towarzystwo na to bardziej "naukowe"). Okazuje się, że twoi "przyjaciele" od fajki to SUKI. Zyskujesz prawdziwą przyjaciółkę, która nie pozwala ci wkroczyć znów w stare progi. Podtrzymuję cię na duchu, zaczynasz się dobrze uczyć... na pewno lepiej niż wcześniej. Rodzice są z ciebie dumni. Teraz chodzisz do szkoły z entuzjazmem.., a przynajmniej tak ci się wydaje...



W oczach innych każdy z nas może być idiotą...